Get your dropdown menu: profilki

sobota, 20 grudnia 2014

Sezon II Opowiadanie 11

Welcome in Arydia

W pobliskim lesie wyły wilki. Ale nie to ją obudziło. Zaspana, przetarła oczy i spojrzała na komórkę. Było po 2 w nocy.
Masz wiadomość migało na ekranie.
Phoenix! Mamy poważny problem.
Halta, Gilana i Evanlyn wraz z resztą porwali Tualegowie.
Musimy ich uwolnić. Jestem w obozie Beduinów.
Wschodzące słońce wskaże ci drogę.
Will

-A niech to... A jutro jest pełnia...
Nabazgrała szybko liścik do dziewczyn i zniknęła.
***
-Phoenix! Phoenix! Pora wstawać!-pukała Layla do drzwi.-Co się z tobą dzieje?
Nie było odpowiedzi. Czarodziejka weszła do pokoju.
-Phoenix?... Jesteś?-spytała.
Wtedy zobaczyła kartkę. Przeczytała ją szybko i, w szoku, zakryła usta dłonią. Wybiegła z pokoju.
***
-Dziewczyny spójrzcie!-wykrzyknęła.
Mirta spojrzała na nią trochę nieobecnym wzrokiem.
-Co się stało?
Wszystkie członkinie klubu były jeszcze w piżamach. Layla bez słowa podała kartkę Mircie, która ją odczytała:
Wyruszam, żeby pomóc mojemu mentorowi.
Wiedzcie coś: jestem Zwiadowcą królestwa Araluenu
i czeka na mnie dużo obowiązków w tamtym świecie.
Tak się stało, że księżniczkę Araluenu wraz z moim mentorem,
Haltem, i innym Zwiadowcą,Gilanem, porwali
Jeźdźcy Bez Twarzy - Tualegowie.
Z tego co wiem, są oni okrutni.
Razem z Willem muszę ich uwolnić. Istnieje obawa, że już nie wrócę.
Także żegnajcie...
~Phoenix

-Ale jak to?!-wykrzyknęła Ibby.
-Po prostu nas zostawiła.-oburzyła się Crystal.
-Dziewczyny, spokojnie. Sprawa musiała być poważna...-próbowała bronić ją Layla.
-W każdym razie ruszamy za nią.-postanowiła Mirta.
***
-Zaatakujmy je teraz. Nawet się nie zorientują.-powiedział Lyros patrząc w magiczną kulę.
-Nie.-uciął szybko Cyros.-Nadal razem są zbyt silne.
Zastanowił się chwilkę. Nagle w jego oczach pojawił się błysk. Zgasnął zbyt szybko, żeby go zinterpretować.
-Już wiem. Wybierzemy się do Arydii.
Czarownicy zaśmiali się zgodnie.
***
Araluen, rok 643 Wspólnej Ery
-Och, Redmont-Phoenix odetchnęła głęboko.
Spojrzała na wznoszący się niedaleko zamek. Z lekkim zdumieniem ujrzała, że w apartamentach barona, mimo późnej godziny, nadal palą się światła.
No tak... Bycie baronem to niełatwa rzecz... Arald ma dużo pracy...-pomyślała czarodziejka.
Wzruszyła ramionami. Przecież to nie jej sprawa. Ona jest tylko uczennicą Zwiadowcy... Wyczarowała swoją pelerynę i zniknęła wśród drzew, kierując się ku chatce. Zamiast wejść do głównego budynku, skierowała się do małej przybudówki. Przywitało ją końskie rżenie.
-Witaj Shade.-wyszeptała, głaszcząc miękkie chrapy konia.
Rozejrzała się niespokojnie.
-Halt i Will zabrali swoje konie?
Klacz jej nie odpowiedziała.
-Mniejsza z tym.-machnęła ręką Phoenix.-Wybieramy się na przejażdżkę.
Osiodłała swoją klacz i wyszła w ciemność.
Piasek już dawno przysypał jej ślady. Na przemian jechała, to szła obok klaczy. Nastał już ranek i słońce zaczynało przypiekać. Phoenix żałowała, że nie ma tu jej przyjaciółek. Swój typowy zwiadowczy płaszcz, w odcieniach brązu i zieleni, magicznie zmieniła już dawno w bardziej pasujący do pustyni. Miał kolory odcieni piasku, lekkiego brązu i pomarańczy. Pasował bardziej do tego klimatu, a przede wszystkim był lżejszy i cieńszy. Nagle dostrzegła coś kątem oka. Z północnego zachodu zbliżało się ku niej trzech jeźdźców. Automatycznie zdjęła łuk z ramienia i musnęła palcem cięciwę. Poczekała aż będą trochę bliżej. Wtedy zawołała:
-Stójcie!
Gdy jednak się nie zatrzymali dodała:
-Zatrzymajcie się, albo pożegnacie się z życiem.
I to nie poskutkowało. Czarodziejka westchnęła i z wprawą wyciągnęła strzałę z kołczana. To chyba przemówiło do nich bardziej, ponieważ wojownicy zatrzymali się.
-Kim jesteś?-spytał jeden z nich z trudem posługując się wspólną mową.-Wojowniku zejdź nam z drogi, nim pożałujesz.
Dziewczyna zsunęła kaptur z głowy. Loki opadły jej na ramiona. Zauważyła, że choć wojownicy noszą Khefies, to nie zasłaniają im one twarzy. Odetchnęła z ulgą.
-Wybacz mi Mi Leady...-powiedział ten pierwszy.-Nie spotkałaś może na swojej drodze dziewczyny o imieniu Phoenix? Jest bardzo podobna do ciebie.
-A czemu jej szukacie?-spytała.
-Cudzoziemiec Will, powiedział, że mamy się jej dziś spodziewać i że ona będzie o tym wiedzieć.
W tej chwili Phoenix poczuła wibracje telefonu. Ukradkiem sprawdziła wiadomość. Była od Willa i potwierdzała słowa Beduina. Czarodziejka poczuła jakby falę energii.
-Ja jestem Phoenix.-powiedziała i dodała-Jak nazywa się twój koń?
Zdumiony mężczyzna odpowiedział:
-Wschodzące Słońce, dlaczego pytasz?
-A nic... tak mnie tylko ciekawiło. Tak więc... zaprowadźcie mnie do Willa.
Ruszyli przez pustynię. Czarodziejka uśmiechnęła się do siebie. Oj tak... Wschodzące słońce wskaże jej drogę do Willa.
***
Hotix skierowały się do gabinetu dyrektor Faragondy. Ibby lekko zapukała do drzwi.
-Proszę!-rozległa się odpowiedź.
Czarodziejki weszły do pomieszczenia. Widząc ich zaniepokojone miny dyrektorka spytała:
-Dziewczęta, czy coś się stało?
Odruchowo spojrzały na Mirtę.
-Ja mam mówić?-spytała i szybko się zreflektowała.-No jasne... Więc, pani dyrektor, chodzi o to, że Phoenix wyruszyła do Araluenu na niebezpieczną misję. Czy istnieje możliwość, by się tam dostać?
-Chodzi wam o portal?
-Tak, pani dyrektor...
-Zobaczę co da się zrobić. Gryzeldo pozwól do mnie.
Weszła nauczycielka. Faragonda szybko wyjaśniła jej całą sprawę.
-Jesteście pewne?-spytała.-Nie znacie tego świata...
-Jesteśmy pewne.-odpowiedziała Ibby.
Nauczycielki połączyły swoją moc i utworzyły portal.
-Hotix Believix!
Mirta! Czarodziejka Smoczego Płomienia!
Ibby! Czarodziejka Zielonego Płomienia!
Crystal! Czarodziejka Wody!
Layla! Czarodziejka Wodno-Przyrodnicza!

Oczom czarodziejek ukazało się średniowieczne Królestwo Araluenu. Teraz pozostało im tylko znaleźć przyjaciółkę... Ale czy aby na pewno im się to uda? Jednego bądźcie pewni: nie będzie już tą samą osobą...



Tak więc, nadeszła moja kolej na napisanie opowiadania. Jesteście ciekawi co wydarzy się w Arydii?
Tego dowiecie się w następnym opowiadaniu.


Brak komentarzy:

Dziękujemy za wszystkie komentarze!